#87 Powróceni, Abdulrazak Gurnah
O pierwszej wydanej po polsku książce noblisty Abdulrazaka Gurnaha. „Powróceni” to powieść o afrykańskiej tożsamości rozdartej rękoma Europejczyków. Jak dotkliwe były skutki kolonializmu i czy ludność Afryki boryka się z nimi do dziś? Tłum. Krzysztof Majer, Wydawnictwo Poznańskie.
Wybrane fragmenty odcinka: Powróceni, Abdulrazak Gurnah
Wybrane fragmenty zostały spisane maszynowo i nie muszą odzwierciedlać chronologii rozmowy ani nie są dokładną transkrypcją całego jej przebiegu.
M: Cześć, dzień dobry! Rozmawiamy dzisiaj o najnowszej powieści Abdulrazaka Gurnaha „Powróceni”. Książkę wydano w oryginale w 2020 roku i to dziesiąta powieść w pisarskim dorobku tego autora. W Polsce to pierwsze tłumaczenie jakiejkolwiek powieści Gurnaha.
„Powróconych” przełożył Krzysztof Majer a wydało Wydawnictwo Poznańskie, zapewne na fali popularności tego pisarza, która nadeszła wraz z przyznaniem mu Nagrody Nobla.
Cześć, Kamilu!
K: Cześć Maćku! Witam naszych słuchaczy i słuchaczki!
„Powróceni” to pierwsza książka Abdulrazaka Gurnaha po polsku, ale Wydawnictwo Poznańskie zapowiedziało, że w najbliższym czasie pojawią się na polskim rynku dwa kolejne tłumaczenia tego autora, a konkretnie powieści „Paradise” i „By the sea” – są to nieco starsze dzieła noblisty, ale również osadzone w tematyce kolonialnej i postkolonialnej. Będziemy mieć więc już trzy powieści Abdulrazaka Gurnaha w języku polskim.
Tłumaczenie na język polski odbyło się z języka angielskiego, w którym powstała książka, bo Gurnah, mimo iż pochodzi z Afryki, to pisze właśnie w języku angielskim. Wszakże urodził się on w rodzinie arabskiej na Zanzibarze, ale już w wieku 20 lat wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Mówienie więc, w kontekście literackiej nagrody Nobla, o przyznaniu wyróżnienia afrykańskiemu twórcy (a takie opinie się pojawiały) jest według mnie trochę na wyrost. Mamy bowiem twórcę piszącego o Afryce, badającego istotę kolonializmu i jego następstw, ale z wiadomych względów nie jest to twórca, który w swojej codzienności obcuje z kulturą i obyczajowością Afryki – nie mówiąc już o poziomie merytorycznym, ale przede wszystkim emocjonalnym.
Nie ma to jednak kluczowego znaczenia, bowiem książka Gurnaha jest taką literacką perełką, która na wysokim poziomie pokazuje nam Afrykę, a przecież na opowiadanie akurat o tej części świata i na takim poziomie nie możemy zbyt często liczyć. Ponadto wplata on do swoich powieści fragmenty w języku suahili, niemieckim i arabskim, czego w „Powróconych” jest bardzo wiele.
Abdulrazaka Gurnaha interesują więc nie tylko czasy kolonialne, kiedy to obszar Tanzanii i Afryki Wschodniej był pod kontrolą Niemców i Brytyjczyków, ale również (i może przede wszystkim) to, jak czasy kolonialne wpływały i wpływają na pokolenia żyjące w niepodległych już afrykańskich krajach oraz na ich decyzje o emigracji. Jak już wspomniałeś, w 2021 roku Gurnah otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury właśnie „za bezkompromisową i współczującą penetrację skutków kolonializmu i losu uchodźcy w przepaści między kulturami i kontynentami”. Z twórczości autora wypływa też takie pojęcie jak „kolonizacja umysłów”, o którym powiemy zapewne więcej niebawem.
M: Tytułem wstępu do fabuły powiedzmy, że akcja powieści zaczyna się pod koniec XIX wieku na ziemiach dzisiejszej Tanzanii, w bliżej nieokreślonym przybrzeżnym miasteczku. Te tereny były wówczas znane pod nazwą Tanganika, jak również Niemiecka Afryka Wschodnia, ponieważ były wtedy niemiecką kolonią. Dodajmy, że po I wojnie światowej, gdy Niemcy straciły swoje kolonie w wyniku przegranej wojny, Tanganiką administrowała Wielka Brytania. Dopiero w latach 50. ubiegłego wieku rozpoczął się proces niepodległościowy. I właśnie mniej więcej do tego momentu Gurnah snuje swoją opowieść. W tym sensie jest to saga – autor prezentuje nam kilka pokoleń Afrykanów żyjących w cieniu europejskich kolonizatorów i zarządców.
Mówię tyle o miejscu i czasie akcji, bo jest to moment historii mało eksplorowany przez literaturę, ale też historyków, o czym zapewne jeszcze będziemy mieli okazję dzisiaj powiedzieć.
Na początku książki narrator mówi:
„Tak to wówczas w tej części świata wyglądało, że każdy kawalątek należał do Europejczyków, przynajmniej wedle mapy: British East Africa, Deutsch-Ostafrika, África Oriental Portuguesa, Congo Belge.”
Pamiętam, jak kiedyś obiecaliśmy sobie poszukać nowych głosów literackich. Mam wrażenie, że Gurnah jest jednym z takich właśnie głosów – głosów, które opowiadają historie nowe, nieznane, albo znane bardzo wąskiemu, wyspecjalizowanemu gronu odbiorców. To opowieści z marginesu historii.
K: Bohaterowie „Powróconych” to zarówno bohaterowie indywidualni, jak i bohater zbiorowy. Za pomocą bardzo konkretnych, odrębnych pod względem płci, wieku czy profesji postaci Gurnahowi udaje się ukazać to, co w Afryce Wschodniej działo się przed, w trakcie i po wojnach światowych, jak wyglądało życie kobiet, mężczyzn i dzieci. Lektura „Powróconych” pozwala stworzyć bohatera zbiorowego, jakim jest społeczeństwo afrykańskie, bo ukazuje właśnie bardzo przekrojowo życie poszczególnych jednostek, gdzie każda, można powiedzieć, należy do innej grupy. Poza tym wchodzimy w relacje indywidualne i tych postaci konkretnych, wymienionych z imienia jest sporo. Chyba jesteśmy winni słuchaczom, aby kilka zdań wprowadzenia o bohaterach powiedzieć.
M: Tak, ale jest ich sporo, a problemem jest też to, że nie ma w tej powieści głównego bohatera/bohaterki. Jest ich kilkoro. Poznajemy ich w różnych momentach życia, ich wątki się przeplatają i jak w tego typu historiach bywa, łączą w pewnym momencie. Są takie postaci jak np. Khalifa czy Afiya, które zdają się tworzyć pewną ramę dla wszystkich bohaterów, ale dla mnie nie było to wystarczająco mocne, aby któreś z nich zaistniało jako główny bohater czy bohaterka. Brak konkretnej jednej postaci nie przeszkadzał mi jakoś szczególnie, chociaż momentami czułem się zagubiony, albo porzucony przez autora. Zresztą o strukturze tej powieści też jeszcze porozmawiamy.
Skoro kilkoro bohaterów, to i kilka wątków. Najciekawsze były dla mnie dwa: Hamzy i Ilyasa. Obaj trafili na wojnę, do schutztruppe, czyli niemieckiego wojska prowadzącego działania na terenie kolonii. W skład tych wojsk wchodzili Niemcy, ale w głównej mierze lokalni najemcy, nazywani askarysami, czasami zaciągani siłą, czasami wcielani na własne życzenie.
Tu od razu widzimy pewien paradoks: lokalni mieszkańcy Tanganiki prowadzili wojnę za europejskich kolonizatorów. Te walki, często bratobójcze przecież, rozgrywały się właśnie o europejskie wpływy w Afryce.
I nie dotyczyło to wyłącznie oddziałów niemieckich. Narrator podpowiada nam, kto za kogo walczył: „za Niemców schutztruppe, za Brytyjczyków King’s African Rifles, Royal West African Frontier Force i oddziały hinduskie, za Belgów Force Publique.”
Hamza trafia do schutztruppe, bo zostaje do niej sprzedany za długi. Ilyas z kolei, bo czuje taką powinność. Hamzę spotyka w wojsku upokorzenie, zderza się z brutalnością najeźdźców, z kolei Ilyas wierzy w Niemców i jeszcze długo po zakończeniu wojny będzie zwolennikiem kolonii.
Oprócz walk w tym samym wojsku (oni chyba nawet brali udział w jednej z dużych walk, nie wiedząc o swoim istnieniu) łączy ich też znajomość języka niemieckiego. Wyjaśnijmy, że znajomość niemieckiego, czy w ogóle piśmienność, umiejętność czytania, były rzadkością pośród Afrykanów. Posiadanie tych umiejętności otwierało wiele drzwi.
Hamzę języka uczy oficer, który ma do niego pewną słabość – to też jest niezwykle ciekawy wątek. A Ilyas jako dziecko zostaje porwany przez niemieckiego żołnierza i później, gdy odzyskuje wolność i trafia na wychowanie do niemieckiego właściciela ziemskiego, uczęszcza do szkoły, gdzie odbiera podstawowe wykształcenie. Może właśnie przez to wychowanie Ilyas czuje później powinność walki po stronie Niemców, jak gdyby chciał spłacić dług. Jeden z bohaterów mówi przecież o nim, że może Ilyas „zaczął myśleć o sobie jako o Niemcu, a może zawsze chciał być askarysem”.
Gurnah świetnie niuansuje losy tych dwóch bohaterów, sprawia, że debata o askarysach staje się wielowymiarowa. Bo udział Afrykanów w niemieckich wojskach jest różnie postrzegany przez historyków. Niektórzy nie pamiętają, bo tak jest wygodniej, niektórzy spychają na wspomniany już margines historii. Często też punkt widzenia zależy od punktu siedzenia: niemieccy badacze najczęściej idealizują askarysów, podczas gdy w afrykańskiej świadomości są to zdrajcy, kolaboranci.
Tymczasem Gurnah podpowiada nam, że ten rozdział historii nie jest biało-czarny, że nie zawsze zaciągnięcie się do wojska wiązało się z korzyściami finansowymi. Czasami był to efekt zakorzenionego przez Niemców przekonania, że stoi się po właściwej stronie jak w przypadku Ilyasa. On uważał, że tak należało postąpić. To jest to kolonizowanie umysłów, o którym mówiłeś, innymi słowy: pranie mózgu.
K: Hamzę i Ilyasa łączy jeszcze jeden element, a w zasadzie jeden człowiek, czyli wspomniana przez Ciebie Afiya – siostra Ilyasa, który przepadł na wojnie, i późniejsza żona Hamzy, który z tej wojny wraca i poznaje dziewczynę u Khalify. A Khalifa wraz z żoną wychowują Afiyę, której życie jako kobiety nie jest usłane różami – jej dzieciństwo to nagła śmierć rodziców i wychowanie przez sąsiadów, którzy są, delikatnie mówiąc, mało wspierający, momentami brutalni – nie pozwalają dziewczynce uczyć się czytać i pisać. Kiedy ona to robi, jej przyszywany wuj bije ją aż do złamania ręki. Wykorzystują ją także do prac fizycznych, takich jak noszenie wody ze studni.
Szczęśliwie Afiya trafia w ręce Khalify, który przez wzgląd na znajomość z jej bratem, przebywającym na wojnie, zabiera dziewczynkę do siebie. To dużo lepszy dom, mimo iż nie jest końcem problemów dziewczyny. Tam czeka ją m.in. swatanie z dużo starszymi od siebie mężczyznami, co również zwraca uwagę na normy obyczajowe narodów afrykańskich wtedy, czyli w pierwszych dekadach XX wieku, ale i teraz – w niektórych środowiskach czy plemieniach.
M: Tak, te obyczaje jak i wierzenia są oczywiście wstrząsające. Podobnie jak obecny w tej powieści europocentryzm. Takie jego wydanie, które sprawiało, że momentami czułem zażenowanie, jakiś rodzaj wstydu nawet. I za tym europocentryzmem idzie europejski imperializm, który okazał się dla mnie pewną niespodzianką.
Przyzwyczailiśmy się, że gdy mowa o koloniach, to przychodzą nam do głowy podboje hiszpańsko-portugalskie czy brytyjskie, a gdy o niewolnikach – to głównie historia Stanów Zjednoczonych. Tymczasem „Powróceni” opowiadają o Niemcach, którzy w naszej historii zapisali się jednak dużo wyraźniej dopiero z powodu II wojny światowej. Być może właśnie dlatego nie pamiętamy albo w ogóle nie wiemy o tym, co działo się w Afryce Wschodniej.
Uderzające były próby tłumaczenia Hamzie, dlaczego Niemcy pojawili się w Afryce. Oficer mówi: „Nawet nie wiesz, czym jest matematyka, zgadza się? Przybyliśmy, by wam ją dać, by dać wam matematykę, a także wiele innych mądrych rzeczy, których byście bez nas nie mieli. To nasza zivilisierungsmission (…) Na tym polega nasz chytry plan, który tylko dziecko mogłoby pojąć opacznie. Przybyliśmy tu, żeby was ucywilizować.”
Myślę, że w ten sposób kolonizatorzy próbowali się usprawiedliwić także przed sobą. Przyjechaliśmy po to, aby dać wam osiągnięcia cywilizacji, ergo: aby wam pomóc. To, czy ktoś prosił o te osiągnięcia, pozostaje odrębną kwestią.
Co więcej, niemiecki oficer uważa, że gdyby Niemcy wyjechali z Afryki, to Afrykanie szybko wróciliby do swoich nawyków – „jak busz” (to cytat) – bo są ludźmi, którzy nie potrafią skupić się na myśleniu o jednej rzeczy, są mało poważni, niesolidni, nie podejmują wystarczającego wysiłku itd.
Dalej oficer wyjaśnia, że aby wypełnić tę misję konieczna jest dyscyplina, a stąd niedaleko już do usprawiedliwienia przemocy. Bo podkreślmy, że przemoc, tortury, brutalne tłumienie powstań rdzennej ludności były codziennością.
Oficer wyjaśnia: „Naszym narzędziem do osiągnięcia tego celu jest schutztruppe (…) Chcemy, żeby wasza dyscyplina, wasze posłuszeństwo i wasza bezduszność przekroczyły nasze wyobrażenia. Chcemy, byście byli nieczułymi, bezlitosnymi pyszałkami, którzy bez wahania wykonają nasze rozkazy, a my wam później sowicie zapłacimy i obdarzymy was szacunkiem, na który każdy z was zasługuje, bez względu na to, czy jest niewolnikiem, żołnierzem czy wyrzutkiem.”
K: Nawet jeśli Niemcy czy po prostu europejscy zarządcy wprowadzali do Afryki swoją oświatę, nie zapominajmy, że robili to na swoich zasadach, wprowadzając całą listę zakazów i nakazów, co było dla ludności afrykańskiej zupełnie nienaturalne i niegodziwe. Począwszy od rekwirowania ziemi, majątków, po przymusową pracę, zakaz polowania. Kryterium autonomii zostaje tutaj zupełnie zdeptane w myśl zasady: my, Europejczycy, wiemy, czego Wam trzeba. My to wiemy, bo jesteśmy najmądrzejsi i to wprowadzimy.
Przykrym zjawiskiem w tym kontekście było to, że niekiedy w „Powróconych” np. w przypadku Hamzy, osoby inteligentnej i błyskotliwej, Gurnah ukazuje niezadowolenie Niemców, kiedy wychodzi na jaw, że nie tylko Niemiec potrafi myśleć, nie tylko Niemiec ma swoje wartości, w tym honor. Zazwyczaj taki niemiecki zwierzchnik reagował wtedy zdenerwowaniem w postaci krzyku i agresji, poniżania w pewnym sensie, nie radząc sobie z tym, że idea rasy europejskiej jako nadrzędnej wcale nie musi mieć zastosowania w rzeczywistości.
M: Tak, albo pastor, który opiekuje się Hamzą, nie może przeżyć, że ten zamierza czytać poezję Schillera.
Wspomniałem wcześniej o tym, że niemiecki oficer miał słabość do Hamzy. Nie wiem, czy ty też czułeś coś w rodzaju erotycznego napięcia w tym wątku. Hamza uchodził za bardzo ładnego. Wiele osób, w tej powieści głównie mężczyźni, mówiło mu wprost: „Podobasz mi się” i choć nie miało to żadnego podtekstu, to ułatwiało Hamzie wzbudzanie zaufania, a w konsekwencji np. zdobycie pracy. Oficer też zauważył urodę Hamzy, ale przyglądał mu się z chorą fascynacją, jak gdyby nie mógł uwierzyć, że afrykański chłopak może być na tyle piękny, że zachwyci Niemca, Europejczyka.
To bowiem byłoby niezgodne z kolonialnymi stereotypami, czyli lud podbity to lud gorszy, nie ludzie, podludzie, a ktoś taki nie może być piękny. Tak jak nie może czytać i rozumieć Schillera. Nie może być honorowy, błyskotliwy, inteligentny, jak powiedziałeś. To również stoi w kontrze do misji cywilizacyjnej niesionej przez kolonizatora.
W relacji Hamzy i oficera nigdy nie doszło do czegoś więcej niż dotknięcie ramienia, bo oficer bardzo się kontrolował, potrafił szybko się pohamować, najczęściej wybuchając agresją. Bo te momenty, gdy zdawał sobie sprawę z tego, że Hamza mu się podoba, stały w sprzeczności do tego, w co oficer wierzył. I być może swoim zachowaniem osłabiał niemiecki autorytet.
Ten wątek przypomina mi np. wszelkie historie katów zakochujących się w swoich ofiarach. Z jednej strony piękno, któremu trudno się oprzeć, a z drugiej ustawy, zasady i jak w przypadku niemieckim: biurokracja, której zazdrości nam cały świat, jak mówi przy końcu powieści niemiecki archiwista. Upraszczam trochę tę historię, ale ten rozdźwięk między naturalnym pożądaniem do pięknego człowieka i hamowaniem się z powodu jego rasy i pochodzenia bardzo przykuł moją uwagę. Choć oczywiście jest też po prostu obrzydliwy i krępujący.
Ale to jest znowu walka natury z kulturą rozumianą jako norma społeczna.
Zresztą Hamza będzie musiał zapłacić wysoką cenę za to, że wpadł w oko oficerowi. Ale to może zostawmy już do odkrycia czytelnikom i czytelniczkom. Zwracam jednak uwagę na ten wątek, delikatnie zarysowany przecież przez autora. Nie przegapcie go!
K: Ta relacja oficera niemieckiego z afrykańskim żołnierzem była dla mnie dosyć oczywista. Był w tym homoerotyzm – pamiętajmy, że autor określa w książce Hamzę jako atrakcyjnego, czarnoskórego młodego mężczyznę. Jednak ta erotyczna relacja nie została rozwinięta, bo w oficerze pojawiało się obrzydzenie nie tyle homoerotyzmem, co ideą rasową, że obcowanie Niemca z rasą podrzędną jest po prostu uwłaczające. Stosunek oficera do Hamzy był najbardziej skrajnie zmieniającym się zachowaniem człowieka do człowieka, raz przyjmował wymiar miłosny, by potem przeistoczyć się w upodlenie fizyczno-psychiczne. Obie strony tej relacji tkwiły w tragicznym położeniu.
M: A co możemy powiedzieć o tytule powieści? Angielskie „Afterlives” czyli „życie po życiu, życie pozagrobowe” i polskie „Powróceni” wybrzmiało dla mnie dopiero po skończeniu tej powieści. Również po przeczytaniu świetnego posłowia prof. dr hab Anny Branach-Kallas.
Nie wiem, czy nie odczytuję tego zbyt sentymentalnie, ale wydaje mi się, że Gurnah chce dać tym bohaterom drugie życie. Chce ich sprowadzić z marginesu historii na nowe lepsze miejsce, gdzieś w jej głównym nurcie. Nadać na nowo znaczenie. Odzapomnieć. I oczywiście literatura świetnie się do tego nadaje.
Wspaniałym też wątkiem, bardziej dosłownym w kontekście tytułu, jest też owroót do życia jednej z bohaterek, która umiera. Ale o tym nie mówię nic więcej.
K: I ten proces „Powracania” ciągle trwa. Powracanie społeczeństw afrykańskich do swoich korzeni, społeczeństw, które mogłyby rozwijać się bez brutalności obcych, gdzie kończy się proces pracy nad traumami związanymi z kolonializmem. Mam nadzieję, że do tego wcale nie jest daleko i że to powrócenie nie będzie tyczyć się tylko powrócenia na własne tereny, odzyskanie swoich ziemi, ale również powrócenie do swoich tożsamości, bez uczucia niższości.
M: Tak i moglibyśmy tu zakończyć, gdyby nie to, że ta powieść jest bardzo nierówna. Pierwsza połowa fantastyczna: wciągająca, bo, jak już mówiłem, prezentująca rzadko eksplorowany temat. Pod koniec świetny wątek powrotu po śmierci jednej z bohaterek, o czym przed chwilą mówiłem, ale gdzieś w 2/3 powieści fabuła siada, narracja jest trochę nużąca. Tempo powieści zaczyna być nierówne. A do tego brak głównego bohatera sprawia trochę, że nie wiadomo, kogo i co mamy śledzić. Właściwie nie wiadomo, o co bohaterom chodzi, tzn. do czego dążą, wobec czego obniża się trochę napięcie. Jedyny wątek, który spełnia te wszystkie kryteria jest Afiya i jej ciągłe rozmyślania o tym, czy jej brat Ilyas nadal żyje. Rozwiązanie tego wątku niestety też jest warsztatowo rozczarowujące.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie rozmawiamy o powieści gatunkowej. Oceniamy tę książkę innymi kryteriami. Ale zupełnie nie o to chodzi. Już kiedyś mówiłem, że zgadzam się ze słowami Margaret Atwood, która twierdzi, że w pisaniu, także w pisaniu literatury pięknej, jest tylko jedna reguła: „hold my attention” („przykuj moją uwagę”).
Nie chcę przez to powiedzieć, że ta powieść jest nudna. Byłoby to niesprawiedliwe, bo sam temat jest niesamowicie pochłaniający. Poza tym język jest świetny, bo to styl, który nie przeszkadza, a jednocześnie jest bardzo powieściowy. Gurnah lubi się rozgadać, jest wspaniałym opowiadaczem, gawędziarzem. I tym bardziej szkoda, że całość nie angażuje tak bardzo, jak by mogła.
Bo to właśnie chcę powiedzieć: że ta powieść mogłaby być o wiele wiele lepsza. Co nie oznacza, że jest kiepska. Nie jest. Ale mogłaby być świetna!
K: Mam wrażenie, że fabuła padła dosłownie na samym końcu, kiedy opisywano już losy najmłodszego z bohaterów – Ilyasa juniora, czyli syna Hamzy i Afiyi. Do tej pory Gurnah stworzył bardzo niejednoznaczną opowieść o rodzinie, przyjaciołach, o społeczeństwie, z licznymi niuansami, wzlotami i upadkami. Nie było fabularnego chodzenia na skróty. Ostatni wątek, właśnie związany z Ilyasem juniorem (tak go nazwę, ponieważ otrzymał on imię po swoim wujku, bracie Afiyi i mogłoby to wprowadzić niezrozumienie wśród osób nas słuchających). Otóż ten wątek właśnie, skompresowany do kilkunastu stron, z niespotykaną dotychczas w tej powieści reporterską precyzją i jednoznacznością, zakończył całą historię niczym pocałunek zakochanych po licznych przeciwnościach losu w komedii romantycznej. Byłem zaskoczony, bo jednak „Powróceni” nie są tendencyjni i zwracają uwagę czytelnika na naprawdę ważne wątki, które dla wielu z odbiorców mogą być czymś zupełnie nowym w kwestii procesów społecznych, traum zbiorowych i tak dalej. To naprawdę ważna książka, choć zakończona w dosyć przeciętnym stylu literackim.
M: Zakończenie jest napisane tak, jakby Gurnah bał się zarzutów, że nie rozwiązał wszystkich wątków, więc robi to naprędce. Natomiast to w niczym tej powieści tak naprawdę nie szkodzi.
W wywiadzie Michała Nogasia z Gurnahem autor mówi, że siłą literatury jest jej uniwersalizm, „pokazywanie zjawisk, które ukazują niezmienność ludzkiej natury”. Gurnah tak kreuje swoich bohaterów, aby opowiadać o człowieku, to jest jasne.
Ale ta książka powstała w 2020 roku, co pociąga za sobą pytanie, na ile sygnalizuje też problemy współczesnego świata?
Po pierwsze, jednym z problemów współczesnego świata jest to, że istnieją tematy przemilczane. Mówiliśmy już o tym. Niezmiernie ważne jest to, że Gurnah chce wynieść temat niemieckiego kolonializmu w Afryce ponad poziom wyłącznie uniwersytecki. Przyznaje to w wywiadach.
Ale w rozmowie z Nogasiem fascynujący wydał mi się sposób, w jaki Gurnah postrzega postkolonializm. Mówi, że: „Mianem postkolonialnego nazywa się to, co powstało, wytworzyło się, zostało wykreowane przez narody – to pojęcie szersze niż państwa – niegdyś skolonizowane. A studia postkolonialne, którym oddawałem się przez wiele lat, zajmują się zrozumieniem wciąż zauważalnych konsekwencji kolonializmu – głównie, choć nie tylko, w literaturze. Zwykle używa się tego terminu w przekonaniu, że kolonializm się skończył i żyjemy w świecie wolnym od niego. To błąd. W żadnym wypadku nie należy sugerować się przedrostkiem post-. Kolonializm wciąż istnieje, ma się dobrze, przybiera coraz to nowsze formy.”
I teraz pytanie do naszych słuchaczy i słuchaczek. Kto wie, jakie kraje walczą teraz o wpływy w Afryce? Kto walczy o dostęp do surowców i tanią siłę roboczą? Kto korumpuje i jak mówi Gurnah „uwodzi rządy poszczególnych państw, nie tylko finansowo i militarnie”, aby je od siebie uzależnić?
Wg Gurnaha kolonializm się nie zakończył. Z jednej strony mamy postkolonializm, rozumiany jako traumy transpokoleniowe, efekt społeczeństw pokiereszowanych, wyzyskiwanych, uciskanych przez dekady, pozbawionych prawa do samostanowienia, edukacji, w pewnym sensie też odhumanizowanych. A z drugiej jesteśmy świadkami rymu do tej historii. Państwa bogatsze, bardziej rozwinięte, potężniejsze wciąż roszczą sobie prawa do Afryki.
O tym wszystkim Gurnah mówi w 4 wydaniu „Książek. Magazynu do Czytania” z ubiegłego roku. Polecam!
Podobnie jak polecam powieść Gurnaha. To nie jest powieść idealna, ale jest to powieść w pełnym tego słowa znaczeniu. Wielka, epicka, ważna. I na tyle interesująca, że na pewno sięgnę po kolejne jego książki. Aby zgłębiać temat nie tylko kolonializmu i jego konsekwencji, ale też emigracji i uchodźctwa, bo to główne tematy jego pisarstwa. Szczególnie ciekawią mnie kolejne pokolenia, tj. dzieci emigrantów, którzy żyją w kraju, który kiedyś kolonizował ich ojczyznę. Mam nadzieję, że znajdę to w książkach Gurnaha.