#86 Wichrowe Wzgórza, Emily Brontë

Na miły book - podcast literacki
Na miły book - podcast literacki
#86 Wichrowe Wzgórza, Emily Brontë
Loading
/

W ramach cyklu „Klasyczne brzmienie” rozmawiamy o klasycznym romansie wszech czasów „Wichrowych Wzgórzach” Emily Brontë – powieści napisanej prawie 180 lat temu, a mimo to, a może właśnie dlatego, niezwykle intrygującej i magnetycznej. Partnerem cyklu jest Audioteka, oferująca największy wybór audiobooków po polsku! www.audioteka.pl.

Wybrane fragmenty odcinka: Wichrowe Wzgórza, Emily Brontë

Wybrane fragmenty zostały spisane maszynowo i nie muszą odzwierciedlać chronologii rozmowy ani nie są dokładną transkrypcją całego jej przebiegu.

Kamil (K): Zasłuchaliśmy się w piosence „Wuthering Heights” Kate Bush, ale nie bez powodu, gdyż jest ona bezpośrednio zainspirowana książką, o której dzisiaj porozmawiamy, czyli o wielkiej, miłosnej powieści wszech czasów „Wichrowe Wzgórza”, autorstwa Emily Brontë.

Witajcie w nowym odcinku podcastu Na miły book, kolejnej odsłonie cyklu „Klasyczne brzmienie”. Rozmawiamy w nim o klasycznych dziełach literackich, które wysłuchaliśmy w wersji audio. Partnerem cyklu „Klasyczne brzmienie” jest Audioteka, oferująca największy wybór audiobooków po polsku. Tylko dobrze opowiedziane historie!

Witajcie raz jeszcze! Cześć Maćku!

Maciek (M): Cześć, dzień dobry! Tak, dzisiaj porozmawiamy o klasycznej powieści „Wichrowe Wzgórza”. Przyznam, że nie zdawałem sobie sprawy z wielkości tej książki i jej wpływu na kulturę.

Nie spodziewałem się też tego, co usłyszałem w audiobooku. Sądziłem, że sięgamy po romans w stylu Jane Austen. Ale czy to jest romans i czy w stylu Jane Austen, to jeszcze o tym dzisiaj porozmawiamy.

Teraz chciałbym dodać tylko, że sięgnęliśmy po 15-godzinną superprodukcję Audioteki. Książka jest czytana przez zespół lektorów w tłumaczeniu Piotra Grzesika. To najnowsze tłumaczenie tej książki, najbardziej dopasowane do współczesnego języka, ale mówi się o nim, że zachowuje ducha XIX-wiecznej powieści. Przy okazji warto zaznaczyć, że nazwy własne tłumacz postanowił zostawić w oryginale. Mamy zatem “Wuthering Heights” a nie “Wichrowe Wzgórza” oraz “Thrushcross Grange” a nie “Drozdowe Gniazdo”, które znamy z wcześniejszego tłumaczenia Janiny Sujkowskiej. Uważam to za dobre posunięcie, choć oczywiście w wersji audio te nazwy są po prostu trudne do wychwycenia, bo nie są to też najłatwiejsze angielskie wyrazy.

K: W kwestii tłumaczenia innowacją tego przekładu jest również pozostawienie imienia Catherine, czyli imienia głównej bohaterki, które w dotychczasowych polskich przekładach tłumaczone było na Katarzynę.

M: W rolę Catherine wciela się Maria Sobocińska, ale w obsadzie audiobooka znajdziemy również inne wspaniałe nazwiska, choćby Michała Żurawskiego jako Heathcliffa. Ale moje serce absolutnie skradła Kinga Preis jako Ellen Dean, główna narratorka tej historii. 

K: Kinga Preis to również moja faworytka, ale wspomnę jeszcze o Lechu Łotockim i jego bardzo charakterystycznej, ze względu na użycie gwary, roli służącego Josepha.

Nie wiem, czy wiesz, ale „Wichrowe Wzgórza” to audiobook, który w serwisie Audioteka jest niezwykle popularny. Znalazł się bowiem w TOP 10 najchętniej słuchanych pozycji w roku 2022. I nie jestem tym zaskoczony, bo jest to superprodukcja ze wszystkimi jej atutami.

M: To skoro jesteśmy przy listach przebojów, dodajmy, że wg brytyjskich czytelniczek i czytelników „Wichrowe Wzgórza” są najlepszym romansem literatury angielskiej. Na drugim miejscu „Duma i Uprzedzenie” Jane Austen, a dopiero na trzecim „Romeo i Julia” Szekspira. Powtórzę, że będę chciał jeszcze porozmawiać o tym, czy to na pewno jest romans… 

K: Zanim skupimy się na bohaterach „Wichrowych wzgórz” proponuję, żebyśmy wspomnieli o samej autorce, Emily Brontë. Jej życie było zarazem fascynujące, jak i tragiczne, a w wielu aspektach przypominało losy bohaterów „Wichrowych Wzgórz”.

Weźmy chociażby pod uwagę, że Emily Brontë żyła w niemal analogicznych czasach i miejscu jak jej bohaterowie. Miała liczne rodzeństwo, które stopniowo umierało w bardzo młodych latach ze względu na ciężkie warunki życia – zarówno chłodny klimat, jak i brak znanego nam dzisiaj dostępu do ogrzewania czy medycyny. Te czynniki były przecież również powodem wysokiej umieralności w jej powieści.

Emily, jak i część jej rodzeństwa, odnajdywała swoją pasję w literaturze i to już od najmłodszych lat. Wraz ze swoimi dwiema siostrami wydała zbiór poezji, w którym wszystkie trzy autorki funkcjonowały pod męskimi nazwiskami, co w tamtych czasach miało zapewnić większe zainteresowanie i uznanie wśród odbiorców. Podobnie było z „Wichrowymi wzgórzami”, które także wydane były pod nazwiskiem męskim – Ellis Bell. Co ciekawe, powieść początkowo spotkała się z odrzuceniem ówczesnej krytyki. Według niej była zbyt brutalna i amoralna. Po roku od jej wydania, siostra Emily, Charlotte Brontë, która również była pisarką i wydała wtedy popularną powieść „Dziwne losy Jane Eyre”, postanowiła zdradzić tożsamość sióstr i podała wydawnictwu prawdziwe nazwiska autorek obu powieści. Emily, jako osoba skryta, miała o to żal do siostry. Dodając jeszcze fakt, iż jej powieść została odrzucona przez krytykę, doszło ostatecznie do ochłodzenia relacji siostrzanych.

Rok po wydaniu „Wichrowych wzgórz” Emily Brontë zmarła po tym, jak złapała infekcję na pogrzebie swojego brata. Odchodząc, autorka zapewne nie spodziewała się, że jej powieść wejdzie do klasyki literatury. Jak już wspomniałem, odbiór dzieła był wówczas nieprzychylny.

Nawiązując jeszcze do elementów wspólnych między życiem Emily Brontë a światem przedstawionym w „Wichrowych wzgórzach”, chcę zwrócić uwagę na dwie postaci, a mianowicie:

  • Hindleya Earnshawa, awanturniczego brata głównej bohaterki Catherine, alkoholika i hazardzistę, który wydaje się mieć swój pierwowzór w bracie Emily Brontë, Patricku Brontë;
  • oraz Ellen Dean, wierną i oddaną służącą głównej bohaterki. Ellen bardzo przypominała pomoc domową, która pracowała u rodziny Brontë.

M: Może jako ciekawostkę dodajmy, że według niektórych badaczy wszystkie książki podpisywane nazwiskiem Brontë zostały napisane przez najstarszą z sióstr Charlotte, która podpisywała je imionami sióstr, aby zapewnić im przyszłość. Gdzieś przemknęło mi nawet, że książki te – a przynajmniej Wichrowe Wzgórza – napisał brat Emilie, ale to wydaje się mało prawdopodobne.

Nie do końca jest to wszystko jasne, bo i czasy odległe. Powstało natomiast kilka książek o Emilie Brontë, również biografii, więc można na temat tej autorki przeczytać nieco więcej. Jest również film „Emily” z września ubiegłego roku (nie mylić z „Emily w Paryżu” ;)). Muzykę stworzył Abel Korzeniowski, którego jestem olbrzymim fanem i na pewno po ten film sięgnę.

Ale wróćmy na Wichrowe Wzgórza.

K: “Wichrowe wzgórza” są przykładem powieści gotyckiej, czyli takiej, w której świat przedstawiony jest upiorny i mroczny, gdzie narracja skupia się na tajemnicy przenikającej życie bohaterów, gdzie historia roi się od śmierci, chorób i obłąkania (tego w “Wichrowych wzgórzach” naprawdę nie brakuje!). Jest to również historia, w której istoty pozagrobowe nawiedzają żyjących bohaterów.

Wyobraźcie więc sobie powieść gotycką, która w wersji słuchowiska wzbogacona jest o dźwięki: szum wiatru, szczekanie psów, skrzypiące wrota, ale i o fortepianową, przenikającą muzykę. Taki właśnie klimat mamy w naszym słuchowisku. Niedaleko mu do dreszczowca w pełnym tego słowa znaczeniu.

M: A nie wiem, czy zwróciłeś uwagę na ten diaboliczny dźwięk pomiędzy rozdziałami? Genialny, jak z innego świata, ale świetnie pasujący do tej powieści. Do teraz go słyszę. Zresztą ta książka zaczyna się jak niezły horror. Od razu czujemy miejsce akcji: wyjący wiatr, chłód, wilgoć, mrok. Tak jak powiedziałeś: wiele z tego również słyszymy. Poza tym w początkowych scenach bohaterowie wydają się dziwaczni, nieco wręcz upiorni.

Skoro dobrnęliśmy do fabuły: książka rozpoczyna się przyjazdem Pana Lockwooda. To bogaty człowiek z południa Anglii, a także nowy dzierżawca posiadłości Thrushcross Grange. Ale zanim Lockwood ją wynajmie, musi udać się na pobliskie Wichrowe Wzgórza, aby spotkać się z jej właścicielem – Heathcliffem. 

Lockwood jest nieco zbity z tropu dziwnością miejsca, w którym się znalazł, a przede wszystkim osobliwością napotkanych postaci. Krótko mówiąc: towarzystwo nie jest zbyt miłe i raczej odstręcza swoim zachowaniem. Najemca oczekiwał bogatych ziemian – pamiętajmy, że akcja dzieje się głównie w XVIII-wiecznej Anglii, a więc mamy do czynienia z mocno zakorzenioną klasowością – a tymczasem gospodarze są pozbawieni manier, mówią niedbale, są niegrzeczni, nie noszą ubrań charakterystycznych dla swojej klasy, wydają się doprawdy dziwni itd.

Z powodu złej pogody gość zatrzymuje się na noc. Zostaje mu przydzielony pokój, w którym kiedyś musiała mieszkać dziewczyna o imieniu Catherine, bo Lockwood znajduje jej imię, jakieś zapisane kartki itd. To nie daje mu spokoju i gdy zasypia, nawiedza go koszmar, w którym duch Catherine próbuje wtargnąć do domu przez okno. O poranku prosi gosposię, Ellen Dean (przypomnę, że w tej roli świetna Kinga Preis), aby opowiedziała mu historię rodziny. 

I tak rozpoczyna się fantastycznie skonstruowana opowieść.

K: Historia, którą opowiada Ellen Dean, to w zasadzie dzieje kolejnych pokoleń rodziny Earnshaw, w której najważniejszą przedstawicielką jest Catherine oraz jej przygarnięty z ulicy, przybrany brat Heathcliff. Chłopiec o romskiej urodzie, popychany i odrzucony przez większość domowników, ale obdarzony niezwykłym rodzajem miłości przez swoją siostrę – i będzie to miłość znacznie wykraczająca poza uczucie siostry do brata. Pomiędzy tą dwójką narodzi się bowiem taka relacja, którą trudno jest określić odbiorcom nawet dzisiaj.

M: Zatrzymałbym się tutaj na chwilę, bo to wydaje mi się niezwykle istotne dla całej fabuły. Ojciec Catherine przygarnia przybłędę o śniadej cerze (otoczenie wprost nazywa go Cyganem) i nakazuje swoim dzieciom traktować chłopaka jak ich brata. Ma być jednym z Earnshaw’ów. I o ile Catherine faktycznie pokocha Heathcliffa, o tyle Hindley (ich brat) właściwie maltretuje chłopaka i nieustannie przypomina mu o jego niższym pochodzeniu. To będzie miało poważne konsekwencje w przyszłości.

M: Byłem oszołomiony konstrukcją tej powieści. Dosłownie i w przenośni. Po pierwsze powieść ma typową konstrukcję klamrową: klamrą jest tu Pan Lockwood, który rozpoczyna i kończy opowieść. Ale mamy tu do czynienia również ze szkatułkowością: Lockwood spisuje i snuje nam opowieść, ale historię opowiada mu gosposia Ellen, która niektórych rzeczy dowiaduje się też z opowieści innych osób, np. z listu Isabelle. Czasami opowiada też Heathcliff i Cathy, córka Catherine. Mamy więc kilku narratorów, którzy opowiadają sobie historię w sposób piętrowy, i już w pierwszych 6 rozdziałach stykamy się z 3 opowiadaczami. Do tego mnogość postaci, sporo angielskich nazwisk, dwie rodziny, podobieństwo imion i nazwisk. Dosyć długo nie wiedziałem, co się dzieje i z kim mam do czynienia.

Myślę też, że właśnie przy tego typu narracjach swoją przewagę ukazują słuchowiska, audiobooki z podziałem na role. Nie wyobrażam sobie słuchać tej powieści czytanej np. przez jednego lektora czy lektorkę. Świetne jest też to, że postawiono na znane głosy i takie, które nie są do siebie podobne. To od razu pozwala się zorientować, kto co mówi i że zmienia się osoba snująca opowieść.

Natomiast narracyjnie ta książka przypomina powieści współczesne, a została napisana prawie 200 lat temu. Historia prezentowana jest przecież z kilku perspektyw i przede wszystkim stosowane są tu narracje pierwszoosobowe, a więc nie wiemy, czy te postaci mówią całą prawdę. Albo czy zapamiętały wydarzenia tak, jak miały one miejsce. To są przecież zagadnienia poruszane często w książkach z ostatnich kilkudziesięciu lat.

K: Mówi się o “Wichrowych wzgórzach” jako o romansie wszech czasów, ale nie jest to historia z happy endem, a samą miłość Heathcliffa i Catherine określiłbym jako wyjątkowo destrukcyjną. Cała ich historia pokazuje w zasadzie jak niedaleko stoją od siebie dwa najpotężniejsze ludzkie uczucia: miłość i nienawiść.

Nie da się ukryć, że to, co było pomiędzy bohaterami, było relacją wyjątkową. I trwało od dzieciństwa. Przygarnięty z ulicy, niepewny siebie Heathcliff otrzymał od przybranej siostry największy dar, czyli szczerą, opiekuńczą miłość. Catherine była jedyną osobą, która dzieliła z nim zainteresowania. Oboje mieli podobne charaktery, spędzali ze sobą czas i dbali o swoje dobro. Narodziła się więc między nimi przyjaźń, później też namiętność i współuzależnienie.

Kiedy myślę, co między nimi poszło nie tak, wskazywałbym chyba fakt, że oboje zaczęli siebie od pewnego momentu rozczarowywać. A to związane jest z realiami tamtych czasów, z klasowością – różnicą pochodzenia pomiędzy dwójką bohaterów. Doprowadza to do tego, iż pomiatany ciągle i pełniący rolę służącego Heathcliff, nie mogąc rozwinąć swojego potencjału społecznego, emocjonalnego i intelektualnego, wyjeżdża z Wichrowych Wzgórz i zostawia tam Catherine. W zasadzie bez żadnej rozmowy i wyjaśnień. Owszem, wraca po czasie, ale ona jest już wtedy żoną bogatego pana Lintona z Drozdowego Gniazda. Ten wybór Catherine, która nigdy nie zdecydowała się przełamać konwenansów i poślubić miłość swojego życia, Heathcliffa,  będącego społecznie niżej od niej samej, był dla niego ciosem prosto w serce. Wtedy postanowił niszczyć wszystko, co jest częścią nowego świata Catherine. Wtedy właśnie miłość zamieniła się w nienawiść.

Przypomnijmy chociażby scenę śmierci Catherine i słowa Heathcliffa skierowane do ukochanej:

„Nie mogły nas rozdzielić ani nędza, ani poniżenie, ani śmierć, ani żadna siła boska czy szatańska, tyś to uczyniła z własnej woli.”

oraz

„Oby przebudziła się w męczarniach! O jedno będę się modlił, póki mi język nie zesztywnieje: Catherine Earnshaw, obyś nie zaznała spoczynku tak długo, jak ja żyję. Powiedziałaś, że cię zabiłem, stań się więc nawiedzającym mnie upiorem. Pozostań przy mnie na zawsze (…) doprowadź mnie do obłędu, tylko nie zostawiaj mnie samego w tej otchłani, gdzie nie mogę cię znaleźć!”

M: Ta scena, którą przywołujesz, jest niezwykle ważna i kultowa. Umierająca Catherine próbuje się właściwie rozgrzeszyć. Oskarża niedoszłego kochanka, że to z jego winy ich miłość umarła, a wraz z nią umiera teraz Catherine. Jest inna podobna w wymowie scena: gdy Heathcliff wraca po kilku latach i zastaje Catherine zamężną. Wówczas ona także próbuje zrzucić winę na niego, mówiąc: jak śmiałeś mnie zostawić? Tymczasem to był całkowicie jej wybór. Catherine uległa właśnie konwenansom, mimo że serce podpowiadało jej coś zupełnie innego – serce podpowiadało jej przecież, że ona i Heathcliff to “ta sama dusza”.

Te sceny symbolizują walkę kultury z naturą, konwenansów z głosem serca. Mówiłeś kiedyś o tym przy okazji „Wilka stepowego”. Odwieczny dylemat: zrobić to, czego od nas oczekują, czy to, co tak naprawdę czujemy.

Ale pokazują coś jeszcze: Catherine jest osobą, która nie chce brać odpowiedzialności za swoje wybory. Natknąłem się na tekst Magdaleny Drabikowskiej, która mówi o subwersywności tej powieści i tworzy szkic antropologiczny głównej bohaterki. I ona zwraca uwagę m.in. na to, że Catherine nigdy nie dorosła. Straciła rodziców w młodym wieku, później wychowywała się u boku okrutnego brata i nigdy nie odebrała dobrego wychowania. Wg Drabikowskiej Catherine „nie dojrzewa i nie dorośleje – do końca życia jest uroczym i bezwzględnym dzieckiem pozbawionym poczucia winy”.

Szkoda, że tak to się potoczyło, oczywiście nie tylko ze względu na dalszą makabryczną fabułę, ale też z powodów literackich. Wspomniałeś bowiem, że książkę skrytykowano po premierze. Była oczywiście zbyt szokująca dla wiktoriańskiego społeczeństwa. Ale nie tylko dlatego, że była zbyt brutalna, była również niezwykle wywrotowa. Postać Catherine to przecież kobieta wyemancypowana, buntownicza. To nie jest dziewczyna typowa dla tamtego społeczeństwa, to ktoś, kto chce walczyć. Dlatego szkoda, że ostatecznie jednak uległa normom społecznym. Może faktycznie nie dało się inaczej i to skazało ją na ogromne cierpienie. 

A może, na co też zwraca uwagę Drabikowska, ten wybór Catherine również był przejawem emancypacji. Gdy dziewczyna odwiedza Thrushcross Grange, zdaje sobie sprawę z istnienia wysokiej kultury ziemiańskiej. I to pociąga za sobą dwie konsekwencje: po pierwsza Catherine chce być częścią tego świata (a więc ujawniają się jej aspiracje – w tym przypadku to właśnie potencjał emancypacyjny)  a po drugie nagle zauważa kontrast między Thrushcross Grange a jej domem oraz różnicę między nią i Heathcliffem.

Natomiast dla mnie to nie do końca romans. Dla mnie to przede wszystkim historia zemsty – zemsty Heathcliffa na tych, którzy temu związkowi nie dali zaistnieć. On postanowił zniszczyć życie dwóm osobom: swojemu przybranemu bratu Hindley’owi oraz mężowi Catherine, Edgarowi. Tych dwóch mężczyzn obwiniał za to, że nie mógł być z ukochaną. A gdy oni już umarli, ten mścił się dalej na ich dzieciach. Do samej Catherine nie czuł nienawiści, wręcz przeciwnie: gdy umierała, nakazał jej nawiedzać go po śmierci, co zacytowałeś. Uważał, że gdyby nie wszyscy dookoła, ich miłość byłaby możliwa. Nie mamy jednak pewności, czy tak samo myślała Catherine.

W tym sensie Heathcliff jest bohaterem jak ten u Bayrona. Cierpi z powodu miłości, podobnie jak chociażby bohater Wertera, ale jednocześnie przezwycięża to cierpienie, nie dąży do samozagłady. Postanawia walczyć. Tu ta walka objawia się w postaci szaleńczej obsesji zemsty.

Ta powieść jest też czymś więcej niż romans. Ona w jakim sensie przypomina mi nawet wielką historię walki dobra ze złem. I oczywiście Heathcliff będzie reprezentował najgorsze zło, zło na poziomie piekielnym, jakieś ucieleśnienie diabła.

K: Nie wydaje mi się, aby “Wichrowe wzgórza” były powieścią oczywistą pod względem podziału bohaterów na postaci jednoznacznie dobre i jednoznanie złe, co było charakterystyczne dla literatury tamtych czasów.

W tym przypadku mamy wiele niejasności, nawet w odniesieniu do głównego bohatera Heathcliffa. Bohater zniszczył życie wielu ludziom ze swojego otoczenia, chociażby własnemu synowi, nie możemy jednak zapomnieć, że jest to człowiek, który zaznał smaku prawdziwej miłości i która to miłość została mu bezdusznie i arogancko zabrana. 

Kolejny przykład to Catherine. Bohaterka, która prezentowała wiele szlachetnych cech, takich jak empatia czy oddanie bliskim, nie potrafiła finalnie uznać miłości jako wartości, dla której warto poświęcić swoje uprzywilejowanie społeczne.

Takich wielowymiarowych postaci było więcej, na przykład Hareton Earnshaw, bardzo agresywny młodzieniec, wychowany w brutalnych warunkach przez wuja Heathcliffa. Ostatecznie chłopiec znajduje ukojenie w edukacji i dla niej próbuje porzucić swoje brutalne, oschłe przyzwyczajenia i złe maniery. 

M: Są w tej powieści postaci, które są dobre i złe, oczywiście nie jednoznacznie, ale możemy np. po jednej stronie postawić Isabel i Edgara, a po drugiej Hindley’a i Heathcliffa. 

K: Myślę, że pewne symbole stanowiły też dwie posiadłości przedstawione w tej powieści, czyli Wichrowe Wzgórza i Drozdowe Gniazdo. Pierwsze z nich było swego rodzaju miejscem instynktów, strachu i namiętności. Drozdowe Gniazdo natomiast to zupełne przeciwieństwo – miejsce bezpieczne, jasne i pełne kultury. Ciekawe jest więc to, że Catherine, która po zamążpójściu trafiła do Drozdowego Gniazda, nigdy nie pozbyła się swojej natury, symbolicznie przypasowanej właśnie do Wichrowych Wzgórz. 

M: Tak, z tego względu wydała mi się postacią niejednoznaczna, ale też niezwykle irytującą. W dodatku nieco histeryczną. Tutaj też ukłon w stronę lektorów i lektorek za oddanie histerii postaci tamtych czasów. Chociaż, mówiąc o nieszczęśliwych miłościach, ten specyficzny rodzaj dramatyzowania jest chyba obecny i dzisiaj.

Mnie ta historia niezwykle poruszyła. I właściwie nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Wspomniałeś, że nie ma happy endu w wątku miłosnym, chociaż zdaje się, że ich duchy hasały sobie gdzieś na końcu po wrzosowiskach. 

Ale czy nie najlepsze romanse to te, które opowiadają o miłości nieszczęśliwej? Nic nas tak przecież nie porusza jak niespełniona miłość. I chyba najbardziej boli nas ten rodzaj niespełnionej miłości, która nie wydarzyła się z powodu osób trzecich. I to jest właśnie ten rodzaj historii. Od „Titanica” po „Zimną wojnę” czy w literaturze: „Jedyna historia” albo „Miłość w czasach zarazy” (moje dwa nr 1, jeśli chodzi o pisanie nt. miłości) – najbardziej przeżywamy historie o miłości, która nie mogła się wydarzyć. Bo ktoś zabronił, bo ukradziono kochankom czas, bo rozdzieliła ich śmierć.

Podskórnie czuję jednak, że opowieść Brontë to coś więcej niż tylko historia nieszczęśliwej miłości.

Dotarłem do bardzo ciekawego posłowia tłumacza Piotra Grzesika (przypomnę, że właśnie jego tłumaczenia wysłuchaliśmy), który stwierdza, że ta powieść to oczywiście romans, podobnie jak do pewnego stopnia horror, powieść społeczna, satyra religijna itd. Ale Grzesik pisze tak: “Niemniej, ponad – a może raczej pod tym wszystkim – ukryta jest warstwa mityczno-​kosmiczna  (…) w od­czy­ty­wa­niu Wichrowych Wzgórz możliwa jest o wiele szersza per­spek­ty­wa, niż jest to w przypadku wielu utworów na­le­żą­cych do tzw. świa­to­we­go kanonu, co w moim mniemaniu stanowi o sile tej książki, która w jakiś sposób od­dzia­łu­je nawet na tych, którzy zupełnie tej szerszej per­spek­ty­wy ani nie ro­zu­mie­ją, ani nawet nie do­strze­ga­ją – niemniej przyciąga ich ona nie­od­par­cie – bo wła­śnie na tym po­le­ga ko­smicz­na siła mitu, że dzia­ła on na nas zu­peł­nie bez­po­śred­nio (…)”

Na koniec dodam, że po wysłuchaniu audiobooka w Audiotece obejrzałem też dwie ekranizacje tej powieści. Tę z 1992 z Juliette Binoche i Ralphem Fienessem –  to ekranizacja, powiedziałbym, 1:1 z książką. I później drugą z 2011, w reżyserii Andrei Arnold, która jest adaptacją artystyczna, próbującą zrobić z tym tekstem coś nowego, ze świetną pracą kamery. I tu reżyserka zaproponowała rolę Heathcliffa aktorowi czarnoskóremu, a więc zastąpiła problem klasowości rasizmem i na pewno jest to bardziej współczesne odczytanie tej powieści. Później słuchałem Kate Bush… no i to był wspaniały tydzień. Polecam wszystkim taką kolejność!

Jeśli czytaliście/czytałyście “Wichrowe Wzgórza”, zapraszamy na nasz Instagram. Podzielcie się swoimi komentarzami!

K: Tak, zapraszamy na nasze media społecznościowe. Przypomnę, że partnerem cyklu „Klasyczne brzmienie” jest Audioteka, oferująca największy wybór audiobooków po polsku. Tylko dobrze opowiedziane historie! A my słyszymy się już za 2 tygodnie.