#63 Śmierć Viveka Ojiego, Akwaeke Emezi

Śmierć Viveka Ojiego
Na miły book - podcast literacki
#63 Śmierć Viveka Ojiego, Akwaeke Emezi
Loading
/

Vivek Oji umrze – wiemy to już od pierwszego zdania. To opowieść druzgocąca, przejmująco bolesna, a mimo to przepełniona miłością i marzeniem o wolności, marzeniem w pewnym sensie spełnionym. Akwaeke Emezi pisze o Nigerii, ale podobne historie wydarzyły się w prawie każdym miejscu na świecie. Tylko w innym czasie. Tłum. Rafał Lisowski, Wydawnictwo Filtry.

Wybrane fragmenty odcinka: Śmierć Viveka Ojiego, Akwaeke Emezi

O autorce

Maciek (M): Akłeki Emezi jest osobą piszącą, która określa siebie zaimkiem „oni”. Jest osobą niebinarną, nieutożsamiająca się z żadną płcią. Podobnie jak Marieke Lucas Rijneveld, osoba pisząca, której książkę „Niepokój przychodzi o zmierzchu” omawialiśmy w 42 odcinku naszego podcastu. Emezi pochodzi z Nigerii, ma 35 lat, od 16 roku życia mieszka w USA. Zajmuje się nie tylko pisarstwem, ale też sztukami wizualnymi i performatywnymi. Ma na swoim koncie liczne wystawy. Na stronie internetowej www.akwaeke.com ta działalność artystyczna jest szeroko opisana.

Jeżeli zaś chodzi o działalność literacką, to Emezi zajmuje się głównie tożsamością płciową i doświadczeniem osób nieheteronormatywnych. W świecie sztuki jej książki są istotnym głosem poruszającym tematykę LGBT. Głosem słyszanym. Emezi zbiera świetne recenzje. Książki, które pisze, są nagradzane, szeroko omawiane, są bardzo widoczne. W tym roku studio filmowe Amazon zapłaciło 7 cyfrową kwotę za prawa do zekranizowania najnowszej powieści Emezi, powieści z tego roku, która w Polsce jeszcze nie została opublikowana. „Śmierć Viveka Ojiego” to debiut Emezi w Polsce, na świecie wydany 2 lata temu.

To jest powieść, która została okrzyknięta Książką Roku 2020 przez New York Times, Washington Post i przez kilka znanych magazynów. Debiut Emezi, książka o tytule „Freshwater” była także książką roku magazynu The New Yorker. Zatem ogromne wyróżnienie.

Konstrukcja

M: Muszę zaznaczyć, że w dzisiejszym odcinku postawiłem sobie dość karkołomne zadanie opowiedzenia o książce, o której nie da się zbyt dużo powiedzieć. Jest tak dlatego, że to, co w niej najlepsze, znajduje się na końcu. A końca powieści nie chciałbym zdradzać. Pomimo tego, że ów koniec właściwie jest znany, bo już sam tytuł podpowiada nam bardzo dużo. Oprócz tytułu jest też pierwszy rozdział, składający się wyłącznie z jednego zdania, które brzmi: „Tego dnia, kiedy umarł Vivek Oji, spalono targ.”

Wydawnictwo na tylnej okładce zwraca uwagę na kunsztowną konstrukcję, która przywodzi na myśl „Kronikę zapowiedzianej śmierci” Gabriela Garcii Marqueza. I to jest to, co wspólnego mają książki Emezi i Marqueza. Od początku bowiem wiemy, kto umiera.

To zresztą nie jest chwyt marketingowy wydawnictwa. W podziękowaniach od Emezi możemy też przeczytać, że m.in. właśnie powieść kolumbijskiego Noblisty pomogła Emezi napisać książkę, o której dzisiaj rozmawiamy.

Taka konstrukcja jest też oczywiście znana z kryminałów. Tam też na początku ktoś umiera, pojawiają się zwłoki, jest tajemnica do rozwiązania. Zadaniem bohatera, najczęściej policjanta, detektywa, jest rozwikłanie zagadki śmierci, czyli odpowiedzenie na pytania kto i jak zabił.

Inaczej sprawa wygląda z tego typu konstrukcją w literaturze pięknej. W takim przypadku od autorów i autorek oczekujemy jednak czegoś więcej, właśnie bardziej kunsztownego potraktowania tematu. I podobnie jak u Marqueza tak i u Emezi mamy raczej do czynienia nie z rozwiązaniem zagadki kryminalnej, tylko z historią śmierci. Tu jest subtelna różnica. Moim zdaniem polega ona na tym, że śmierć nie jest punktem wyjścia całej historii. Pomimo pierwszego zdania tej powieści. Zwróćmy uwagę, że w kryminałach fabuła wychodzi od śmierci i prowadzi nas wstecz, po tropach, w coraz to bardziej odległą przeszłość. Tu jest inaczej. Czytamy coś w rodzaju kroniki zbrodni. To znaczy, znając po prostu zakończenie, śledzimy życie Viveka od urodzin do znanego już finału. Ale śmierć nie jest punktem wyjścia. Śmierć jest celem, do którego zmierza cała historia.

Myślę, że taka konstrukcja z podanym zakończeniem pozwala nam nie przegapiać po drodze istotnych sygnałów ostrzegawczych. Jesteśmy bardzo czujni, zwracamy uwagę na najmniejsze detale, bo próbujemy wyprzedzić tekst, odgadnąć, dlaczego Vivek umrze. To oczywiście wzmaga też suspens powieści, choć wydawałoby się, że nie ma mowy o napięciu, jeśli znane jest zakończenie.

I mimo że na początku nie wiemy jak Vivek umiera, nie wiemy gdzie i dlaczego, to chyba bardzo szybko można się tego domyśleć. Bo rzecz dzieje się w Nigerii, bodajże w latach 90., kraju bardzo religijnym, konserwatywnym, toczonym przez patriarchat. A bohater jest osobą nieheteronormatywną, może się też wydawać, że transseksualną, ale z wywiadów z autorką wiem, że absolutnie tak nie jest. Nie było jej zamiarem tworzenie postaci, która chciałaby zmienić płeć. Zresztą, nie wydaje mi się, aby jakiekolwiek metkowanie miało tutaj głęboki sens.

Kończąc temat konstrukcji tej powieści: mnie autorka wyprowadziła w pole. Czytając tę książkę, znając zakończenie, możemy wpaść w pewną pułapkę myślową. Która wcale nie musi być pułapką. Ale to już proszę sobie sprawdzić samodzielnie.

Bohater

M: Vivek jest młodym chłopakiem, który odkrywa swoją seksualność i w jakimś sensie niebinarność. Jest osobą, która łączy w sobie obie płci albo po prostu jest ponad nimi. Czasami wygląda jak mężczyzna, czasami jak kobieta, nie można go zaszufladkować. Do tego zapuszcza włosy, które są bardzo długie i o których on i jego przyjaciółki mówią, że są długie i lśniące jak z reklamy znanego szamponu. Czasami upina je w kok, czasami nosi rozpuszczone. I same te włosy są już powodem do zmartwień. Bo rodzina Viveka w ogóle nie myśli o homoseksualizmie syna. Skupia się po prostu na długości jego włosów, uznając, że to coś, co nie przystoi mężczyźnie w Nigerii. Coś, co będzie źle postrzegane przez otoczenie. I co może doprowadzić do nieszczęścia. I nawet podejmowane są kroki, aby coś z tym zrobić. Aby „wyleczyć” Viveka.

Pamiętajmy, że mowa o kraju afrykańskim, w którym homoseksualizm, podobnie jak właściwie w całej Afryce, jest tematem w jakimś sensie abstrakcyjnym. W Afryce wciąż pokutuje przekonanie – wyrażane hasłem „Africa is not gay” – że homoseksualizm jest problemem świata zachodniego, że w Afryce ten problem nie istnieje, bo jest produktem zgniłego Zachodu. Oczywiście bardzo duży udział mają w tym Kościoły, katolicki i protestancki, które akurat w Afryce świetnie sobie radzą. Wykorzystując biedę i niski poziom wykształcenia i wtłaczają ludziom do głów tego typu głupoty.

W efekcie w Afryce za homoseksualizm można zostać pobitym, można iść do więzienia, można też zginąć. A tymczasem Vivek jest właśnie postacią, która nie boi się chodzić po ulicach miasta z rozpuszczonymi włosami. Niektórzy mieszkańcy nawet myślą, że to kobieta. Ale tu nie chciałbym zdradzać zbyt wiele.

Vivek żyje w gronie przyjaciół, którzy również zmagają się ze swoją seksualnością, którzy są też dla niego cudownym wsparciem. Otaczają go niezwykłą dawką miłości. Troszczą się o to, aby mógł być taki, jaki chce. I pod tym względem ta książka jest przepiękna.

Warto powiedzieć, że Vivek jest prawdziwym bohaterem – to na mnie zrobiło ogromne wrażenie. On jest kimś, kto potrafi postawić zasadnicze pytanie: czy jesteśmy na tym świecie, jeśli inni nas nie widzą? To jest pytanie o naszą tożsamość. Czy można żyć, nie będąc sobą? Albo ile warte jest nasze życie, jeśli musimy ukrywać to, kim jesteśmy? Jeśli inni widzą nas inaczej niż my widzimy samych siebie. On jest właśnie postacią, która się nie ukrywa, pomimo nieprzychylności czasu i miejsca, w którym przyszło mu żyć.

Z tej lektury płyną też inne pytania. Kiedy jesteś prawdziwym sobą? Wtedy, gdy jesteś sam, gdy jesteś z przyjaciółmi czy partnerem/partnerką, gdy jesteś z rodziną? Czy czasami nie jest tak, że dla każdego mamy troszeczkę inną wersję siebie? Czasami te różnice mogą być duże, ale czasami bardzo małe, niemal niewidoczne. A w związku z tym może wszystkie te wersje Ciebie składają się na to, kim jesteś naprawdę? Vivek stara się gdzieś odpowiedzieć na te pytania, podsunąć nam jakieś wskazówki. W tym zachowaniu wydaje się bardzo dojrzały, najdojrzalszy z całej grupy bohaterów i bohaterek tej powieści.

Tradycja afrykańska

W książce pojawia się pewien aspekt duchowy. Vivek rodzi się bowiem w dniu, gdy umiera jego babka. Oboje mają charakterystyczne takie samo znamię na stopie. I czytając książkę, możemy dojść do wniosku, że Vivek jest oczywistą reinkarnacją swojej babki. Zdaje się to rozpoznać wujek chłopca, który wychodzi z propozycją, aby II imię utworzyć z rdzennego języka w taki sposób, aby było ono hołdem dla babki. Ale ten pomysł zostaje odrzucony, ponieważ Vivek jest chłopcem, ma inną płeć niż jego babcia. Tutaj znowu pojawia się to ograniczone myślenie, wynikające też z najnowszej tradycji Nigerii, z tego, że Kościół odrzuca reinkarnację.

Ale wracając do aspektu duchowego… W jednym z wywiadów Emezi zapytała: Co zatem stanie się z dzieckiem, które otrzymuje nie to imię, które otrzymać powinno? To pytanie mi się bardzo spodobało. Jakie będą tego reperkusje duchowe? I jak się to zamanifestuje? A manifestuje się, bo Vivek w dzieciństwie ma pewnego rodzaju blackouty. Nie mówię nic więcej, ale ta historia z babką, reinkarnacja, nadawanie imion, również nie tych, które powinno się nadać, i jakie jest twoje prawdziwe imię, czy imiona wobec tego znaczenia, to wszystko jest niezwykle fascynującym elementem tej książki.

Przypomniało mi się jeszcze inne pytanie, która ta powieść stawia. A mianowicie: co dla rodziców oznacza utrata dziecka, którego nigdy nie znali? I czy po śmierci dziecka albo kogoś bliskiego, czy po prostu innego człowieka  – czy możemy tę osobę poznać taką, jaka była naprawdę? Poznać ja dopiero wtedy, gdy umrze. Jest w tym coś mistycznego, trochę niepokojącego, a jednocześnie jest to coś, co może dawać ukojenie, może jakieś pojednanie. To są bardzo intrygujące pytania, o których warto pomyśleć.

Podsumowanie

Oczywiście, „Śmierć Viveka Ojiego” to książka druzgocąca, przejmująco bolesna. Ale jest też piękna, bo jest w niej dużo miłości i wolności. Chociaż można odnieść wrażenie, że wolności właśnie brakuje. Że ktoś musiał oddać życie, bo nie mógł żyć tak, jak chciał. Ale czy trzeba żyć 90 lat, aby móc powiedzieć, że żyło się w pełnej wolności i tak, jak się chciało?

Emezi dedykuje książkę swojej przyjaciółce i kończy dedykację słowami: „Kocham cię bardzo. Żyj wolna.” W tych pięciu słowach mieści się sedno tej powieści. „Kocham cię bardzo. Żyj wolna.” Bardzo mi się podoba, jak Renata Lis w Gazecie Wyborczej zinterpretowała tę dedykację, pisząc: „Kimkolwiek jesteś, kogokolwiek kochasz, ja daję ci miłość i wolność.” I dalej Lis pisze: „W tym sensie jest to powieść queerowa – rzecz o ciałach, uczuciach i pragnieniach, które nie mieszczą się w tradycyjnych, z gruba ciosanych przegródkach. I o tym, że właśnie ta różnorodność i niepochwytność życia jest najpiękniejsza. I że nie trzeba jej się bać.”

Odpowiadając na pytanie, w czym tkwi siła książki „Śmierć Viveka Ojiego”: wbrew tytułowi ona jest bardziej o życiu niż śmierci.