#80 Niezwyciężony, Stanisław Lem
Rozpoczynamy nowy cykl „Klasyczne brzmienie”! Od teraz usłyszycie nas nie dwa, a trzy razy w miesiącu. Dodatkowy, trzeci odcinek poświęcimy klasyce literatury w wersji audio. Cykl otwieramy powieścią Stanisława Lema „Niezwyciężony”.
Niezwyciężony, krążownik drugiej klasy, ląduje na planecie Regis III. Jego misją jest odnalezienie załogi statku kosmicznego Kondor, który wylądował na tajemniczej planecie, po czym zaginął. Dalej jak u Lema… to, co odkryje załoga Niezwyciężonego, powie nam tyle samo o Regis III, co o nas samych. Powieść stawia bowiem fundamentalne pytanie o miejsce człowieka we wszechświecie.
Partnerem cyklu “Klasyczne brzmienie” jest Audioteka oferująca największy wybór audiobooków po polsku! www.audioteka.pl.
Wybrane fragmenty odcinka: Niezwyciężony, Stanisław Lem
Wybrane fragmenty zostały spisane maszynowo i nie muszą odzwierciedlać chronologii rozmowy ani nie są dokładną transkrypcją całego jej przebiegu.
Kamil (K): Dzień dobry! Cześć! Witamy w kolejnym odcinku podcastu Na miły book – odcinku wyjątkowym, bo otwierającym nowy cykl „Klasyczne brzmienie”. Partnerem cyklu jest Audioteka, w której znajdziecie dobrze opowiedziane historie i największy wybór audiobooków po polsku. Odcinki „Klasycznego brzmienia” będą się pojawiały raz w miesiącu jako dodatkowy, trzeci odcinek danego miesiąca. Pozostałe dwa zostają bez zmian, nadal będziemy omawiać w nich książki drukowane, tak jak robiliśmy to do tej pory.
W poprzednich odcinkach mówiliśmy sporo o tym, że nie zawsze udaje nam się znaleźć czas na poznawanie literackiej klasyki. Często aktualne pozycje, nowości książkowe są na tyle interesujące, że klasyka ustępuje im w kolejce do przeczytania i w przeciągu roku w praktyce udaje nam się poznać zaledwie kilka pozycji z tej klasycznej półki czytelniczej. Brakuje czasu, czasami też chęci, ale jednocześnie czujemy potrzebę sięgania po tytuły z kanonu. I chyba znaleźliśmy na to sposób.
Cześć, Maćku!
Maciek (M): Cześć! No właśnie… pomyśleliśmy, że sprawdzimy, jak słucha się klasyki. I w najbliższych miesiącach opowiemy Wam nie tylko o najważniejszych książkach, ale i o doświadczeniu związanym ze słuchaniem audiobooków.
Przyznam, że jeśli chodzi o książki, jestem dość konserwatywny. Lubię papier, lubię ładne wydania i lubię widzieć słowa. Często zdarza mi się zatrzymywać nad zdaniem, czytać je kilka razy, przyglądać się, jak zostało zbudowane. Wiadomo już, że w literaturze pociąga mnie język i warsztat pisarski.
Dosyć długo opierałem się nawet czytnikom. W końcu przegrałem, ale tylko dlatego, że mieszkając za granicą, nie mam łatwego dostępu do polskich wydań w papierze. W czytniku co prawda nie ma papieru, nie ma stron (nie ma nawet numerów stron, które zastąpiono % lub minutami pozostałymi do końca rozdziału, czego fanem bynajmniej nie jestem), jest jednak język: są litery, słowa, zdania.
Audiobook pozbawia mnie natomiast wszystkiego, co najbardziej lubię w literaturze.Dlatego przyznaję, że dla mnie ten cykl jest dużym wyzwaniem.
Oczywiście to, co pozostaje w audiobooku, to historia. Opowieść. A więc sedno literatury, główna rola pisarzy i pisarek, wywodząca się z pierwotnej czynności, jaką było opowiadanie. Opowiadanie istniejące jeszcze przed wynalezieniem książek, historii spisywanych. I audiobook wraca dosłownie do czynności opowiadania, bo daje nam możliwość słuchania kogoś, kto właśnie opowiada. Czy to własną historię przy narracji pierwszoosobowej, czy historię kogoś innego, gdy mówi narrator wszystkowiedzący.
A Ty słuchałeś już wcześniej audiobooków?
(K): Nigdy! Odkrywam w sobie czasami takie konserwatywne zalążki i przywiązanie do tradycji, dlatego długo nie wyobrażałem sobie, że literatury można wartościowo doświadczać w innej formie niż po prostu czytanie, dlatego to moje literackie odkrycie w postaci słuchania książki było dla mnie niespodzianką z wieloma zaletami, ale o tym pewnie jeszcze powiemy.
(M): Zanim powiemy więcej o samej książce, warto podkreślić, że audiobook, którego słuchaliśmy, jest superprodukcją, tzn. zaangażowano tu wiele głosów, które czytają powieść z podziałem na role. Narratorką jest Krystyna Czubówna, a członkowie załogi Niezwyciężonego mówią głosami m.in. Daniela Olbrychskiego, Marcina Kowalczyka, Wiesława Komasy czy Arkadiusza Jakubika. Całość wyreżyserował Grzegorz Pawlak, a muzykę stworzył alternatywny zespół Ścianka.
Od razu powiem, że Krystyna Czubówna czytająca opisy planety Regis III to jest moje dzieciństwo. To są moje niedzielne popołudnia spędzone z programami TVP2. Kto jest 30+, ten wie, o czym mówię 😉
(K): A żeby nie zapomnieć o książce, o której będziemy dzisiaj mówić, to tradycyjnie nakreślę w kilku zdaniach, z jaką fabułą będziemy mieli do czynienia. Będziemy mówić przecież o Stanisławie Lemie, a jak wiemy – u polskiego mistrza świat przedstawiony ma zawsze duże znaczenie i jest zarysowany z niezwykłą precyzją.
I tak jest też tym razem. Sama fabuła „Niezwyciężonego”, która została opublikowana po raz pierwszy w 1964 roku, bazuje na pewnych utartych motywach, charakterystycznych dla literatury science-fiction – mamy więc lot w komos, lądowanie na planecie, która jest dla bohaterów nieznana i poznawanie tamtejszej sztucznej inteligencji. Konkretnie historia opiera się na podróży kosmicznej krążownika o nazwie Niezwyciężony, który wyrusza na planetę Regis III, na której wcześniej zaginął inny statek kosmiczny – „Kondor”. Słuch o nim przepadł, więc załoga „Niezwyciężonego” musi określić, co się stało. Niezwyciężony ląduje więc na Regis i rozpoczyna eksplorację planety. A jest to planeta pustynna, jednolita krajobrazowa, monotonna a przez to w jakiś sposób klaustrofobiczna i nieprzyjazna dla bohaterów.
(M): Owszem, nieprzyjazność tej planety jest motorem napędowym całej fabuły. Niezwyciężony to klasyczna misja ratunkowa. Możemy zatem przypuszczać, że fabuła będzie oparta nie tylko na próbie odszukania załogi Kondora, ale i zrozumieniu, co się wydarzyło. Gdyby Kondor uległ prostemu wypadkowi, Lem nie napisałby o tym powieści, bo nie byłoby o czym pisać. Wiadomo zatem, że na Regis III jest coś, co nie pozwoliło Kondorowi odlecieć, ani skontaktować się z innymi załogami. Cała powieść jest w gruncie rzeczy próbą zrozumienia, czym jest ta planeta.
A sprawia wrażenie niezamieszkanej, nic nie wskazuje na to, aby rozwinęło się na niej jakiekolwiek życie. Jest zresztą radioaktywna, można na niej znaleźć radioaktywne izotopy. Nie wykazuje też śladów żadnej aktywności biologicznej. Istnieją jednak oceany i – co okazuje się później – zamieszkują je kościste ryby z rozwiniętym zmysłem magnetycznym. Załoga Niezwyciężonego odkrywa również pozostałości życia mechanicznego, jeśli możemy tak określić skupiska z pozostałościami po wysoko rozwiniętych automatach. Zresztą szczątki skorodowanych maszyn załoga znajduje też w innych miejscach, m.in. w czymś, co na pierwszy rzut oka wygląda na opuszczone miasto, zarośnięte stalagmitami i stalaktytami, spływa po nich woda, przez co całość wygląda – przynajmniej w mojej wyobraźni – dość makabrycznie, postapokaliptycznie, jak opuszczone miasto prastarej cywilizacji.
Opisy są niezwykle klimatyczne. Muszę też podkreślić, że produkcja audio mocno podbija ten klimat. Ścieżka dźwiękowa podkreśla surowy klimat planety: do teraz pamiętam metaliczne dźwięki towarzyszące narracji. I myślę, że nawet jeśli kiedyś zapomnę te obrazy, które powstały w mojej głowie przy słuchaniu o Regis III, to trudno mi będzie zapomnieć dźwięk tej planety. Pamięć słuchowa jest tu bardzo silna.
(K): Jak zdarza się często w przypadku literatury Stanisława Lema, „Niezwyciężony” jest reprezentantem tzw. Hard science fiction, czyli tego podgatunku science-fiction, który będzie bardzo szczegółowy w opisach technicznych – czy to maszyn, czy zjawisk, będzie skupiony na naukowych aspektach opowiadanej historii.
Zresztą mam wrażenie, że ta cecha literatury Stanisława Lema tak samo wielu fascynuje, co zniechęca do czytania jego książek. I w tym przypadku myślę, że słuchanie audiobooka pomoże wszystkim tym, którzy nie są mechanikami z wykształcenia lub innymi pracownikami nauk ścisłych, bo kiedy w tekście „Niezwyciężonego” pojawiają się pojęcia specjalistyczne, techniczne, a jest ich wiele, takie jak np. turbiny, silniki tłokowe, cylindry, stopień sprężania i tak dalej, to w ślad za słowem idzie również dźwięk imitujący działanie danego elementu maszyny lub całej maszyny.
Nie wiem jak Tobie, ale mnie często pomagało to w szybkim odnalezieniu się w opisywanej sytuacji. Wspominam o tym, choć tak naprawdę literatura Lema to na pewno coś więcej niż świetnie ukazana technologia, ale doświadczanie świata powieści w komplecie, całościowo jest według mnie bardzo cenne i ta forma odbioru literatury bardzo w tym pomaga.
(M): Tak, książka jest naszpikowana technikaliami i nowomową sci-fi. W moim przypadku audio nie pomagało, wręcz przeciwnie. Jeśli mam do czynienia z trudnym językiem, wolę go widzieć. Właśnie po to, aby móc ponownie przeczytać to, co nie było dla mnie zrozumiałe. Ale też nie uważam, aby zrozumienie tych wszystkich mechanizmów, przyrządów, zjawisk było bardzo istotne dla zrozumienia całej historii. Nie chciałbym się narazić fandomowi Lema, ale po prostu: jeśli ktoś nie jest fanem gatunku, a tylko sięga po tę książkę jako klasykę, to niuanse techniczne czy specyficzne nazewnictwo nie są warunkiem koniecznym do zrozumienia historii czy tego, co Lem chce nam przez nią powiedzieć.
Zgodzę się natomiast z tym, że dźwięki pomagały mi się zorientować. Ale w moim przypadku chodziło o orientację przestrzenną. Wyraźnie słyszymy, gdzie dzieje się akcja. Czy załoga jest na statku, czy już poza nim. To mi bardzo pomagało w zrozumieniu tego, co bohaterowie robią i gdzie właśnie przebywają.
Poza tym słuchowisko jest przygotowane w technice binauralnej, tzn. nagrano je tak, aby słuchający miał poczucie przebywania w miejscu akcji. Dźwięk otacza nas z różnych stron. Przyznam, że nie wiedziałem tego w trakcie słuchania. Przeczytałem to, przygotowując się do dzisiejszej rozmowy. A właśnie jedno z pierwszych wrażeń, które pojawiło się u mnie po słuchaniu – zresztą pisałem Ci o tym w trakcie – było właśnie to świetne orientowanie się w przestrzeni.
(K): Wspomniałeś, że fabuła Niezwyciężonego to w głównej mierze poznawanie planety Regis III. Ten fascynujący proces, w którym ludzie z pokładu Niezwyciężonego poznają swojego „wroga”, bo w taki typowo ludzki sposób nazywają oni sztuczną inteligencję, te maszyny, które spotykają na Regis III, jest oczywiście poletkiem twórczym autora, aby ustalić pewne tendencje w relacji między człowiekiem i maszyną.
To, co dzieje się na planecie i w jaki sposób tamtejsze maszyny przystosowały się do warunków bytowych, jest dla człowieka zupełnie niezrozumiałe, o czym świadczą reakcje ludzkich bohaterów powieści Lema. Te niewielkie maszyny, które znajdują się na Regis III, a które są pozostałościami po starych statkach kosmicznych i innych urządzeniach, które w przeszłości wylądowały na planecie i przeszły przez proces ewolucji w taki sposób, że łączą się w swego rodzaju roje i wytwarzają pole magnetyczne, niszczące wszelakie umiejętności myślowe, czy to ludzkie, czy to syntetyczne, należące do tych, którzy przybywają na planetę i są zagrożeniem dla tubylców.
Pojawia się więc w tej historii pojęcie „martwej ewolucji”, czyli ewolucji maszyn, które dostosowały się do życia na tej planecie, a co za tym idzie pojawia się typowa dla lemowskiej literatury cała masa pytań związanych z teoretyczną rywalizacją pomiędzy człowiekiem a sztuczną inteligencją, która również może wykazywać umiejętność ewolucji i optymalnego dostosowania się do kryterium przetrwania.
I w „Niezwyciężonym” dochodzi do starcia między rozwiniętym system maszyn a załogą ludzką. Zarówno w formie nieco bardziej subtelnej, ale również w postaci ogromnych bitew, starć militarnych, które w audiobooku przedstawione są w sposób bardzo majestatyczny, z pełną gamą dźwięków. Robi to ogromne wrażenie.
Masz jakąś scenę, która zrobiła na Tobie szczególne wrażenie albo zmroziła Ci krew w żyłach?
(M): Moja ulubiona scena jest z zupełnie innej półki. Jest tam cały rozdział pt. „Hipoteza Laudy”. Dr Lauda, członek załogi Niezwyciężonego, prezentuje swoją hipotezę, w której analizuje ewolucję maszyn jako gatunku dominującego. Później najtęższe umysły rozprawiają o tym, co znalazły na Regis III. To są typowe sceny z tego typu filmów czy książek, czyli spotkania jajogłowych. To jest coś, co zawsze fascynowało mnie najbardziej w tym gatunku. Analizowanie, rozpisywanie hipotez, scenariuszy.
Próba zrozumienia przez człowieka tego, co napotkał na swojej drodze.
Mam też wrażenie, że takie sceny pełnią podwójną rolę. Z jednej strony są sednem opowieści sci-fi, bo prezentują cząstkę „sci” (wszystko, co bohaterowie mówią, musi być podparte zasadami nauki), a z drugiej służą autorom czy autorkom powieści do stawiania pewnych społecznych diagnoz.
Podobnie było w Anomalii, o której mówiliśmy w naszym podkaście. Tam też moją ulubioną sceną było spotkanie światowych liderów różnych religii, próbujących opracować wspólną deklarację, która odpowie na pytanie, jak rodzi się człowiek i dusza. I też dowiedzieliśmy się z tego spotkania sporo o sobie jako ludziach.
W takich historiach jak Niezwyciężony ścierają się zazwyczaj dwie frakcje: jedna chce totalnego zniszczenia, inna próbuje poznać to, co nieznane. Mają zupełnie odmienne interesy i – widzieliśmy to w wielu historiach – zdają się prezentować dwie różne twarze człowieka. Przy czym w Niezwyciężonym przeważa jedna strona, tj. ta, która chce niszczyć.
(K): Przeczytałem już w przeszłości kilka innych powieści Stanisława Lema i tym razem również odnoszę wrażenie, że w „Niezwyciężonym” autor także skupia się na człowieku, jako na istocie nietolerancyjnej i patrzącej na rzeczywistość tylko z własnej perspektywy, bez empatii moglibyśmy powiedzieć. W zasadzie poza Rohanem, głównym bohaterem nikt nie wychodzi poza swój system wartości, poza swój system ludzkiej oceny i nie dostrzega, że spotkani na obcej planecie „obcy” stworzyli swój własny system, który pozwala im przetrwać, nie zagrażając przy tym nikomu, kto nie próbuje ich zgładzić. Lata ewolucji pozwoliły im na osiągnięcie takiej formy, która umożliwia im życie na tej wymagającej środowiskowo planecie. Nikt z bohaterów nie postrzega tego jako niezwykły potencjał sztucznej inteligencji, ale jako jednoznaczne zagrożenie, które należy zgładzić.
I z tym rozważaniem związana jest moja ulubiona scena tej książki, kiedy Rohan w trakcie jednej ze swoich niebezpiecznych wypraw w centrum bytowania maszyn na planecie dostrzega piękno ich funkcjonowania, ich złożony system współpracy, kiedy z małych maszynowych istot powstaje wielka chmura, majestatyczne zbiorowisko elementów, które razem są w stanie przetrwać i odpierać zagrożenia. Jest to majestatyczny, piękny moment tej książki – i tu jeszcze raz powtórzę, audiobooki w takich momentach mają ogromną siłę podbicia atmosfery, zawiązania niezwykłego klimatu, z muzyką, z odgłosami maszyn, ludzi. Jest to fascynujące słuchowisko.
(M): Tak, to była bardzo dobra scena. Utkwiło mi jedno zdanie, wypowiedziane wówczas przez Rohana. W pewnym momencie zaczyna myśleć o tym, że Niezwyciężony powinien odlecieć, zapomnieć i zostawić tę planetę, aby żyła sobie w spokoju.
Tu warto pomyśleć o tytule. Być może Niezwyciężony wcale nie musi być niezwyciężony. Może da się wygrać, nie walcząc. Albo: może w ogóle nie trzeba zajmować pozycji, nie trzeba się określać, może nie potrzebujemy zwycięzców i przegranych.
Mam wrażenie, że Lem sugeruje trzecią możliwość: nie niszczenie, nie poznanie, lecz odejście. W moim odczuciu to fundamentalne pytanie tej powieści: czy my jako ludzie mamy prawo do całego wszechświata?
Oczywiście z perspektywy 2023 roku to pytanie wydaje nam się śmieszne, bo podróże kosmiczne nie są jeszcze wystarczająco rozwinięte. A jednak trudno powiedzieć, żeby było bezzasadne, gdy coraz częściej dyskutuje się o konieczności szukania alternatywy dla Ziemi w przyszłości, dla kolejnych pokoleń.
(…)