#70 Chamstwo, Kacper Pobłocki
Z zebranych źródeł antropolog Kacper Pobłocki na nowo tworzy mozaikę Polski pańszczyźnianej. Państwa hierarchicznego, w którym stosunki między klasami nad wyraz często określała przemoc i niepohamowany patriarchat. Bezkompromisowy obraz niedoli chłopskiej, która swoje piętno odciska do dziś. Wydawnictwo Czarne
Wybrane fragmenty odcinka: Chamstwo, Kacper Pobłocki
Wybrane fragmenty zostały spisane maszynowo i nie muszą odzwierciedlać chronologii rozmowy ani nie są dokładną transkrypcją całego jej przebiegu.
Kamil (K): Porozmawiamy dzisiaj o „Chamstwie”, książce, która wpisuje się w chętnie podejmowaną w ostatnich latach w polskiej literaturze tematykę, dotyczącą analizy życia w Polsce w tak zwanych czasach pańszczyźnianych, czyli mniej więcej między XVI a XIX wiekiem (choć pewne formy przypominające schematy pańszczyźniane funkcjonowały na terenach polskich już w XII wieku).
Powiedziałem, że to w polskiej książce ostatnio modny temat i rzeczywiście, jakbyśmy przeanalizowali oś czasu, to w 2020 roku Michał Rauszer napisał „Bękarty Pańszczyzny”; również w 2020 roku wydana została „Ludowa historia Polski” Adama Leszczyńskiego; no i w 2021 roku na rynek wchodzi „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego, które dostaje też nominację do tegorocznej nagrody Nike. Według mnie zasłużenie.
Dlaczego tak chętnie teraz pisze się o czasach pańszczyźnianych (lub jak kto woli o „Polsce jęczmiennej”)?
Przede wszystkim dlatego, że twórcy literatury, antropolodzy (Kacper Pobłocki jest właśnie antropologiem) odkrywają ten okres na nowo. Mają odwagę wchodzić w te odległe czasy i z fragmentów wiedzy, oryginalnych dzienników, listów i innych form pisanych składać całą mozaikę dziejową. I ona okazuje się nieco inna niż ta wizja, której uczono nas w szkole. Przede wszystkim uświadamia nam proporcje narodu polskiego w tamtych czasach, czyli ogromną przewagę ludności chłopskiej nad szlachecką (świadczy to o tym, że jest małe prawdopodobieństwo, że płynie w nas, Maćku, błękitna krew).
A poza tym obala mit wspaniałego, odważnego szlachectwa polskiego. Bo jak się można domyślić, klasa panów do końca szlachetna nie była, a i z odwagą bywało rożnie. Poza tym, że relacja pan-chłop oparta była na wyzysku i przemocy, to sama szlachta w większości odwagą nadaną jej w podręcznikach szkolnych pochwalić się nie mogła – chociażby świadczy o tym fakt, że szybko zaakceptowała nowe realia po rozbiorach Polski i podporządkowała się w większości zaborcom.
Książka Kacpra Pobłockiego może być więc dla wielu pozycją, która mówi o historii Polski w sposób nowatorski, kompletny i zaskakujący.
Maciek (M): Ciekawi mnie, kto mówi w tej książce. Autor czy jego bohaterowie? Czy głos jest słyszany?
Musimy pamiętać, że chłopstwo było niepiśmienne i ich własnych zapisów jest niewiele. Bibliografia tej książki stanowi w niej 40-stronicową część (czyli jest to obszerna bibliografia, zawierająca m.in. odwołania do książek Didiera Eribona czy Frantza Fanona, o których rozmawialiśmy w naszym podkaście), ale trzeba powiedzieć to wprost: nie ma w niej wielu źródeł pisanych przez chłopki i chłopów. Autor opiera się na kilku listach i dziennikach albo spisanych przez chłopstwo, albo podyktowanych komuś piśmiennemu. Jest w książce natomiast bardzo wiele frywolnych ludowych form literackich: przyśpiewek, rymowanek, porzekadeł, które obrazują chłopską codzienność w Polszczy (bo tak właściwie brzmiała nazwa naszego Państwa przed wiekami – stąd też słowo polszczyzna):
Od sochy do sochy/ Niech trawa rośnie/ Nie dawaj picochy/ Aż Ci porośnie.
„Chamstwo” próbuje wejść w chłopską perspektywę, obalić mity o tym, że ludność rolna nie miała swojej skomplikowanej tożsamości, jednak robi to zdecydowanie bardziej na podstawie źródeł spisanych przez szlachtę, ówczesnych i późniejszych historyków, niż na podstawie zapisów chłopskich. Nie mniej jednak Kacper Pobłocki, jako antropolog, próbuje uchwycić złożoność życia ludowego. Poddaje krytyce dostępne teksty, zakłada, że wiele z nich ma wydźwięk subiektywny (na przykład te pisane z perspektywy arystokracji) i próbuje wyłuskać złożone schematy relacji pomiędzy klasami ówczesnej Polski.
M: Jak zatem wyglądał przeciętny dzień takiego chłopa?
K: Przede wszystkim nie sposób nie wspomnieć o tym, że określenie niewolnictwo, tak samo pasuje do realiów Ameryki sprzed 300 czy 400 lat, jak i do do Polski z tamtego okresu. A w zasadzie do całego świata. Być może formalnie „polski chłop” nie był rzeczą na sprzedaż, jak czarnoskóry pracownik za oceanem, ale w praktyce większych różnic pomiędzy ograniczeniami tej dwójki nie było.
Polski możnowładca posiadał ziemie, posiadał wsie, a co za tym idzie, posiadał też ich mieszkańców. Kiedy sprzedawał ziemię, pozbywał się ich razem z mieszkańcami. Mógł zmieniać ich miejsce zamieszkania nawet kilka razy na dekadę, według własnego „widzimisię”.
Drugie ważne słowo-klucz to przemoc. Pod tym względem „Chamstwo” jest bezkompromisowe, bo opisuje dokładnie, jaka była skala bestialstwa panów nad chłopstwem. System kar był bardzo rozbudowany. Za niewłaściwie wykonane zadanie na roli przedstawiciel dworu mógł pobić chłopa do nieprzytomności, za przywłaszczenie sobie części zbiorów chłop mógł zostać publicznie zakuty w dyby i otrzymać solidną chłostę, za próbę ucieczki – spotkać go mogła śmierć na szubienicy. Szubienice były z resztą do pewnego czasu stałym wyposażeniem dworów. Były symbolem niepohamowanej przemocy, która paraliżowała chłopów i chłopki. Nie powalała im myśleć o zmianie swojego losu.
M: Powiedz mi, czy takiego losu można było w jakiś sposób uniknąć? Ktoś podejmował takie próby?
K: Ucieczka była bardzo ryzykowna, ale jednak możliwa. Musimy sobie wyobrazić ówczesny świat, który pod względem administracyjnym był inny niż dzisiejszy. Dziś granice państw są ciągłe. Obok jednego państwa leży drugie, nie ma terenów bezpaństwowych. Inaczej było w Europie jeszcze kilkaset lat temu. I to była szansa dla polskich niewolników (czy jak nazywało się ich u nas: sług).
Tereny bezpaństwowe, czyli te które nie miały zazwyczaj potencjału rolnego, np. góry i lasy, były pewnego rodzaju azylem dla uciekinierów. Ci, którym udało się zbiec, zaczynali samodzielne, trudne, ale jednak wolne życie.
Musimy też pamiętać, że szlachecka retoryka w odniesieniu do pańszczyzny była zupełnie inna niż nam się wydaje. To bardzo ciekawa perspektywa przedstawiana przez Kacpra Pobłockiego. Wiąże się ona ze swego rodzaju patriarchatem, ale nie do końca płciowym (choć bez wątpienia to oczywiście mężczyzna dzierżył pańskie atrybuty), lecz bardziej klasowym. Szlachta uważała się bowiem za ojców ludu chłopskiego. Wpajała mu, dzisiaj powiedzielibyśmy, w formie propagandy, że pańszczyzna jest opieką wykształconych panów nad niezdolnym do przetrwania chłopstwem. To pan daje dom, daje kawałek ziemi, a od czasu do czasu w trakcie dożynek zaprosi nawet chłopa na dwór na wspólny obiad.
Zdecydowana większość ludności chłopskiej w taki schemat wchodziła, zakładając maski wiernych poddanych, próbując odnaleźć się w ciężkiej rzeczywistości bez szans na jej zmianę.
A mówiąc o próbie odnalezienia się w tej ciężkiej sytuacji i nawiązując jeszcze do Twojego pytania, nie sposób nie wspomnieć, że z „Chamstwa” wyłania się też obraz chłopki i chłopa, którzy potrafią, kolokwialnie mówiąc, kombinować, aby żyło się trochę lżej. Rodzina chłopska funkcjonowała przede wszystkim jako jednostka produkcyjna. Dzieci chłopskie pracowały dla rodziców. Wielodzietność pozwalała zapewnić odpowiednią liczbę rąk do pracy. Chłop dzięki dużemu potomstwu mógł wejść do chłopskiej elity, zostać kmieciem. Był bowiem w stanie wyprodukować więcej pożywienia i sprzedać je gdzieś na boku.
M: Wspomniałeś o podziale klasowym, o tym, jak wyglądała chłopska codzienność. To może powiedz jeszcze, co w takim razie z kobietami?
K: Możesz się domyślić, że jeżeli chłop w swoich prawach był na dnie społecznej drabiny, to chłopka była jeszcze niżej. Pobłocki forsuję w swoim dziele taką tezę, że arystokrata był panem chłopa, ale chłop rekompensował swoje społeczne ograniczenia, czyniąc się panem domu, a więc panem swojej żony.
M: Często w recenzjach tej książki pojawia się sformułowanie, że „jej dużą wartością jest pokazanie, jak doświadczenie przemocy osadza się w ciele, psychice i psychologii zbiorowej”. Przeczytałem takie zdanie u Kingi Dunin. Czy w związku z tym ludzie podejmowali jakiekolwiek świadome próby zbalansowania tej traumy, odreagowania jej w jakiś sposób?
K: Jeśli zabawa, to w ograniczonych ilościach, ze względu na brak czasu i sił. Były tańce, były karczmy i był spirytus. Jest cały rozdział książki traktujący o tym, jak ludność chłopska się bawiła, ale i o tym, jak globalnym problemem był alkoholizm.
Co do religii natomiast, to byłem całkiem zdumiony, ponieważ chłopki i chłopi nie byli szczególnie religijni… przynajmniej w pierwszym okresie trwania pańszczyzny w Polszczy. To się później zmieniało i kościół katolicki coraz bardziej wchodził na wieś ze swoją działalnością, ale pierwsze chłopstwo pańszczyźniane chodziło do kościoła bardziej po to, aby odsypiać pracę w polu niż szukać pokrzepienia duchowego. Charakterystyczne dla polskich wsi kapliczki i modlący się przy nich ludzie to obraz z późniejszego okresu.
Kościół katolicki zaczął interesować się intensywnie ludnością chłopską trochę później. Związane było to z kontrreformacją i poszerzającą się działalnością arian, czyli takiego odłamu religijnego, który zaczął być niewygodny dla szlachty. Poddawał bowiem w wątpliwość moralność szlachty. Arianie uważali wtedy, że Pan jest jeden i czynienie z chłopstwa niewolników jest właśnie niemoralne i niezgodne z Pismem Świętym. Jak można się domyślić, zaczęto z tym walczyć i w rezultacie zakazano wyznawania arianizmu w Polsce. Katolicyzm natomiast usprawiedliwiał hierarchiczny charakter państwa.
M: Nie zapytałem jeszcze o tytuł. Czym jest „chamstwo”?
K: Geneza chamstwa i chama jest dla mnie zaskakująca. Chamstwo wzięło się z Biblii, a konkretnie z przypowieści o synach Noego, w tym o Chamie. Pod nieobecność ojca, który upił się winem z własnej winnicy i spał w namiocie, Cham zobaczył swojego nagiego, śpiącego ojca, a potem zbliżył się do jego żony. Niekoniecznie swojej matki. Nie dość, że dopuścił się tak haniebnego czynu, to jeszcze chwalił się tym, poniżając Noego. Sformułowanie „odkryć nagość swojego ojca” funkcjonowało jako idiom określający współżycie seksualne z żoną ojca.
Gdy ojciec się obudził i odkrył, co się stało, rzekł do Chama: Niech będzie przeklęty Kanaan, niech będzie najniższym sługą braci swoich.
Kanaan, który jest synem Chama, został potępiony i określony mianem sługi, niewolnika. Wiele interpretacji podaje też fakt, iż wnuk Noego miał ciemną karnację i co ciekawe kościół katolicki przez wieki usprawiedliwiał powyższą przypowieścią swoje krucjaty i działalność nawracającą na jedyną, słuszną religię, również wśród ludności czarnoskórej.
W Polsce powyższa przypowieść usprawiedliwiała oczywiście hierarchiczny charakter społeczeństwa, tym bardziej, że mianem chama zaczęto określać po prostu chłopa, czyli sługę, szczególnie tego, który wbrew woli arystokracji próbował od swojej posługi uciec i nie godził się na swój marny los.
M: A po przeczytaniu tej książki, myślisz, że coś nam zostało z tamtego pańszczyźnianego świata?
K: Konsekwencje zniewolenia i przemocy, zgodnie z analizą autora, są obecne i dzisiaj. Najlepiej może zacytować słowa samego autora w tej kwestii: Pańszczyzna jest obcą planeta, ale pomimo że jest obca, to bardzo dużo nas z nią łączy. Zwykle, gdy myślimy o tym zjawisku to mamy w głowie pewien obraz, który jest wyprany z konkretu. A ja chciałem zobaczyć dokładnie, o czym mówimy. Chciałem zobaczyć gdzie od tej przemocy odeszliśmy, ale gdzie wciąż się z nią konfrontujemy. Przemoc w naszym obecnym życiu jest wszak wciąż obecna i ma wiele obliczy, a jedno z tych obliczy zostało wtedy stworzone. Dopiero gdy to zobaczymy i poczujemy, jak ona tkwi w nas, możemy zrozumieć, jak ona działa.